trwa inicjalizacja, prosze czekac...

środa, 7 sierpnia 2013

Rozdział 7

W altanie wielkiego ogrodu po raz trzeci brzmiał marsz weselny. Pan młody stał przy ołtarzu rozmawiając z drużbą o ciemnych włosach najwyraźniej na coś czekając.  Zebrani goście co chwila odwracali głowy wypatrując nadchodzącej panny młodej. Ta przebywała jeszcze w małym pokoiku poprawiając suknię i fryzurę.  Była to piękna suknia idealnie pasująca do właścicielki. Biały jak śnieg gorset oplatała długa szarfa w kolorze lilii. Nieco niżej sukna gwałtownie rozszerzała się tworząc świetnie wykreowany dół. Całości dopełniał średniej długości welon. Włosy upięte miała w zgrabny kok, a dwa pasma po lewej i po prawej stronie zwisały lekko podkręcone.
- Nie wiem, jakim cudem to włożyłam.  – stwierdziła obracając się przed lustrem.
- Dobrze, że włożyłaś. Jest przecudowna.  Zawiodłabyś mnie?
Mruknęła krótkie „Nie” i przyjrzała się przyjaciółce. Miała na sobie niebieską suknie balową, która tworzyła kontrast z jej blond włosami, opadającymi łagodnie na opalone ramiona.
- W czym ty chciałaś za niego wychodzić? W worku po ziemniakach?
Odpowiedział jej krótki śmiech. Wizja panny młodej stającej na ślubnym kobiercu w worku po ziemniakach wydała jej się bardzo zabawna.
- Już czas. Niecierpliwią się. – Głos ten zależał do trzeciej dziewczyny w zielonej sukience.
- Dobrze, że dopiero drugi miesiąc. – Stwierdziła bohaterka dnia przyglądając się swemu brzuchowi . – I dobrze, że tatuś jeszcze nie wie.
Po tych słowach cała trójka skierowała się w stronę wyjścia. Blondynka odłączyła się od nich i usiadła w jednym z rzędów. Gdy dotarły do ołtarza ksiądz rozpoczął swoją długą rozmowę, by w końcu dojść do najważniejszego momentu:
- Czy ty, Patricio Williamson bierzesz obecnego tu, Edisona Sweeta za męża?
- Tak.
- Czy ty, Edisonie Sweet bierzesz obecną tu, Patricię Williamson za żonę?
- Tak.
- Ogłaszam was mężem i żoną! Możecie się pocałować.
Te wydarzenia sprzed czterech lat przeleciały jej przed oczami. Było jeszcze wesele, narodziny dzieci. I Anubis. Tak. I Anubis. Teraz stała wraz z Eddiem czekając na nadchodzące panny młode. Jak kiedyś Eddie czekał na nią. W końcu zaczęło się. Na początku pochodu szły ich własne dzieci- Eric i Lisa. Sypiąc kwiatki (Lisa) i niosąc cztery obrączki (Eric). Za nimi kroczyły Amber i Mara uśmiechając się promiennie. Państwo Sweet wymienili spojrzenia, po czym zwrócili głowy ku stojących za nimi Jeroma i Alfiego. Ten drugi ledwo trzymał się na nogach. Taki był niecierpliwy.  Dalej było jak na ich ślubie. Cztery razy zabrzmiało „Tak”. Gdy nadszedł moment rzucania bukietów bukiet Mary wylądował na podłożu, bo nikt nie dał rady go złapać. Ta zaczerwieniła się i by zatuszować sprawę dopadła męża i złożyła na jego ustach namiętny pocałunek. Natomiast bukiet Amber został złapany. Przez Poppy Clarke, która zerknęła znacząco na swojego narzeczonego – Irlandczyka o imieniu Seamus.
- Czas na wesele. – Przypomniał Alfie obejmując Amber najwyraźniej zachwyconą z tego powodu.
- I prezenty ślubne!
- I całusa!
- Jerome!
- No co? Należy się!
Jak powiedział tak zrobił. Mara zgodziła się łaskawie, jeszcze dobiegając się powtórki. Pół godziny później cała wesoła grupa była już w Domu Anubisa. Eddie umiejętnie zagonił dzieci do spania, tłumacząc im, że jeżeli zejdą to, zobaczą gniew mamusi. Podziałało natychmiast. Na dole impreza trwała w najlepsze. Jara ulotniła się i wybrała na romantyczny spacer. To samo przyszło do głowy Poppy, więc ciągnąc za sobą Seamusa  wyszła za bratem. Natomiast Nina wdrapała się na stół i krzyknęła głośno:
- Cisza! Jestem w ciąży!
Po czym zeskoczyła prosto w ramiona Fabiana, który uniósł ją narażając się na piski ze strony żony i krzyki typu „Uważaj, bo poroni” ze strony przyjaciół. Alfie wymknął się na chwilę, pragnąc odetchnąć choćby na chwilę. Usiadł na ławce i wpatrywał się w niebo nucąc piosenkę Leonarda Cohena. Była końcówka czerwca, więc na dworze było dość ciepło. W pewnej chwili jednak Lewis odniósł wrażenie, że powiało chłodem.  Nie zdążył się nad tym zastanowić, bo w uchu usłyszał przeraźliwy, lodowaty szept:
- Komukolwiek o tym jeszcze powiesz, a twoja śliczna żona ucierpi. I to bardzo.
Śmiertelnie wystraszony odwrócił się powoli w stronę, z której dochodził szept. Jednak ujrzał tylko ciemny las i usłyszał tylko szum letniego wiatru muskającego gałęzie drzew. Postanowił coś. Nie da skrzywdzić Amber. Nie powie nikomu.

Rok później 
Wyjaśnienie autorki: Obie pary są już rok po ślubie. Dzieci Peddie (czyt. Lisa i Eric) mają po 5 lat i umieją już normalnie mówić (Bogu dzięki) . Nina urodziła zdrową córkę Katniss. Jak stwierdził dumny ojciec jest podobna do niego i dobrze. Co do Mary, to jest ona już w 7 miesiącu ciąży (Z Jeromem. No!). Amber w czwartym. Alfie faktycznie nikomu nie pisnął słówka o tajemniczym gościu na terenie Anubisa i prawie o tym zapomniał. Ale czy na pewno?

- Jesse!
-David!
- Jesse!
- David!
- Jesse, Jesse, Jesse I jeszcze raz Jesse!
- Stul dziób!
- Morda!
- Święta racja! I dziób i morda!
- No wiesz?
- Wy zaczęliście! To chyba moje dziecko!
- Ruda małpa.
- Skunks.
- Plebs.
- Sedes.
Po tej krótkiej ale jakże zwięzłej wymianie zdań obie strony pogrążyły się w milczeniu. Niełatwo wybrać imię dla dziecka Mary i Jeroma.  Pani Clarke wkroczyła do kuchni trzymając się za bardzo wypukły brzuch.
- Chyba wiem, jak będzie się nazywał.  – powiedziała patrząc znacząco na Patricię i Eddiego, którzy także spojrzeli na siebie wzrokiem typu „ Zobaczysz, to ja będę mieć rację ”. – Będzie miał na imię Jesse.  




Jesse. Wybrałam mu imię na cześć Jessego Spencera, mojego ukochanego doktora Chase’a z „ Dr. House”. No i ślub… Jak ja lubię opisywać śluby… I wspomnienie Pat. Te wspomnienia będą się przewijać, by nie było, że tak niespodziewanie to wszystko.

11 komentarzy:

  1. Niesamowity! Obserwuję, liczę na rewanż: housee-of-anuubis.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. ahahahahhahaha ta kłótnia na końcu najlepsza :D No i wspomnienia Patrici ze ślubu ...

    OdpowiedzUsuń
  3. OMG ! To jest świetne :)
    Czekam na kolejną część ;3

    Zapraszam do siebie. Dołączysz do obserwatorów?
    http://fabinastoriesby-patrycja.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Kto wybrał imię?
    Pat czy Eddie?

    Pozdrawiam,
    xoxo

    OdpowiedzUsuń
  5. I ta ich kłótnia...mam nadzieję, że szybko dodasz następny. Nie mogę się już doczekać. Piszesz genialne opowiadania!

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetne! Kiedy next?
    <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział bardzo dobry!
    Naprawdę, aż się sobie dziwię, że dopiero zerknęłam na ten blog.
    Na szczęście już nadrobiłam.
    Ohh, ślub Pat i Eddiego. <3. To było meega.
    No i śluby innych!
    O jaka szkoda, że nikt bukietu Mary nie złapał.
    No ale Amber xd
    Kłótnia Peddie najlepsza. I oczywiście Pat miała rację.

    Czekam na next.
    Zapraszam do siebie ;>

    OdpowiedzUsuń

Podobało się? Skomentuj, to naprawdę przysyła wenę!