trwa inicjalizacja, prosze czekac...

poniedziałek, 8 lipca 2013

Rozdział 4

  • Co? - wrzasnęła Pat upuszczając tym samym kanapkę – Czemu? Jak?
  • Zaczęło się od tego, że wziął dzieci do pracy. Poszam za nim by go upomnieć, lecz drogę zagrodziła mi ta, ta... Mara. Śmiała się ze mnie, że Jerome wolał ja ode mnie. Potem pojawił się Eddie. Nakrzyczał na mnie że naskakuję Marę i uderzył. Potem odeszli – Mencer zaczęła wydawać z siebie coś w rodzaju szlochu.
  • Joy, jak mogłaś?
    Reakcja Patrici zdziwiła ją. Spodziewała się współczucia.
  • Co „ Jak mogłaś”?
  • Wiem, że to ty uderzyłaś Marę, a teraz chcesz zwalić winę na Eddiego. A to zaczerwienienie – powiedziała przejeżdżając palcem po twarzy zszokowanej Joy- to zwyczajny róż do policzków tylko rozsmarowany w taki sposób, by wyglądało jak zaczerwienienie! Masz mi coś do powiedzenia?
  • Skąd wiesz?
  • Z wiarygodnego źródła.
    Nagle w drzwiach pojawiła się męska sylwetka. Nie była to sylwetka Eddiego, Alfiego czy Jeroma.
  • Ja jestem tym źródłem – powiedział, odgarniając ciemne włosy z czoła.

  • Alfie? - spytała Amber rozkładając się na różowo-złotym łóżku
  • Tak Ambs?
  • O czym rozmawiałeś z Fabianem?
  • Powiedzieć ci szczerze? - zapytał Lewis kładąc się obok niej.
    Millington pokiwała głową.
  • Tobie mogę zaufać. Przyjechał dzisiaj.
  • A Nina?
  • Niedługo.
  • Są razem?
  • Tak
  • Wiedziałam!

    Jaffray przykładała właśnie lód do policzka, gdy do domu wpadł Jerome.
  • Nawet nie wiesz... Maruś co się stało?
  • Joy... Uderzyła mnie. Jest zazdrosna.
  • Co tu do jasnej cholery robi Joy?
  • SMS od Amber.
    W tej chwili Clarke zerwał się i co sił w nogach popędził do sypialni. Przez uchylone drzwi widziała jak buszuje w starannie ułożonych przez nią w skarpetkach. W końcu przestał i wrócił do niej.
  • Chcesz jej się odpłacić? Bardzo chcesz? To jest ten moment – wziął głęboki wdech – Maro Jaffray, wyjdziesz za mnie?
    Oczom Mary ukazał się sporych rozmiarów pierścionek z wielkim kryształem. Miała ochotę rozedrzeć się na cały głos ze szczęścia.
  • Tak, tak! Kiedy?
  • Za miesiąc.
    Fabian rozłożył się w hotelowym łóżku. Wiedział, że za kilka dni dołączy do niego Nina. Nie mógł się doczekać. Przypomniał sobie rodzinę Sweetów. Eddie i Patricia są dla siebie stworzeni – pomyślał- tak jak ja i Nina. W tej chwili przyszedł SMS, po dzwonku, wiedział, że od Eddiego. Spojrzał na wyświetlacz.
    Armagedon minął, nie trać pieniędzy na hotel i przyjedź do nas!
Dwie godziny później stał już w holu domu Patrici i Eddiego. Gdzieniegdzie walały się zabawki dziecięce Lisy i Erica. Pan domu zaprowadził go do jego pokoju na strychu. Patricia nie miała zamiaru podarować go Joy. Nie dlatego, że jej skąpiła, tylko była zaspana i nie myślała logicznie. Strych był porządnie uprzątnięty, co zdziwiło Fabiana. Sweetowie nie lubili sprzątać. Nawet nie zdążył się rozejrzeć, bo został zawołany na kolację. Gdy dotarł do kuchni była już tam cała czwórka.
- Siadaj Fabian. - powiedziała Patricia.
  • A właśnie. - tu Eddie przeżuł bułkę – Jak dowiedziałeś się o całej sprawie z Sam-Wiesz-Kim?
    Żona spojrzała na niego groźnie. Też byście tak spojrzeli gdyby ktoś porównał waszą przyjaciółkę do Voldemorta. Ale Fabian nie zorientował się o czym mowa.
  • Szedłem sobie koło szkoły, no wiecie przechadzka, aż tu nagle widzę Joy idącą z wózkiem. Zdziwiłem się, że ma dziecko, więc poszedłem za nią. Potem wybiegłeś ty i Mara. Resztę już znacie.
  • Jak mogła?- zastanawiała się Pat – Zazdrość?
  • Mam ci przypomnieć twoją zazdrość? Zrobiłaś coś o wiele gorszego.
    -To nie moja wina, że Denby była jędzą.
  • A ty dałaś się nabrać. - wtrącił Rutter
  • I kto to mówi grzeszniku? Pomoc biednemu, choremu staruszkowi?
  • Przestańcie! - Eddie uciął temat.
    Jedli dalej w milczeniu, które przerwało niespodziewane wtargnięcie Mary i Jeroma. Jaffray pokazała pierścionek na palcu i wszystko stało się jasne. Po chwili jej spojrzenie padło na zszokowanego Fabiana. Czym prędzej odwróciła wzrok.
  • Kiedy?
  • Za miesiąc!
  • Och... Pomyślałam, że może by urządzić podwójny ślub z Amfie. - zaproponowała Patricia
  • Za 2 tygodnie? Muszą się zgodzić.
  • Jeżeli chodzi o Amber... To spokojnie!
    Przyszła pani Clarke rzuciła się Jeromowi na szyję. Ten odwzajemnił uścisk i pocałował ją. Twarz Fabiana przybrała dziwny wyraz. Od zaskoczenia po obrzydzenie. Poczuł na swoim ramieniu coś ciepłego. Odwrócił się, by zobaczyć co to takiego i ujrzał za sobą poczciwą twarzyczkę Lisy
  • Nie maltw się wujku Fabian, ty teź będziesz mial źonę.
    Rutter uśmiechnął się.

Wystarczyło krótkie spojrzenie a już wiedziała o co chodzi.
-Jerome? - zapytała cicho.
Jej towarzyszka pokiwała głową.
  • Nie mogłam się powstrzymać. To było moje marzenie. Od sześciu lat.
    Doskonale ją rozumiała. Znała to uczucie. Z tą różnicą, że cierpiała właśnie przez osobę, która właśnie siedzi koło niej w kawiarni „Hoooney”.
  • Joy... To nie jest takie proste. Po tym co zrobiłaś, on ci nigdy nie wybaczy. Już za późno. Mogłaś spytać się kogo woli, czemu cię porzucił dla Mary, co zrobiłaś źle.
  • Powód jest jeden- on mnie rzucił dla niej! A rzucił mnie bo ona był wolna, bo rzucił ją Fabian!
    Dziewczyna zamknęła swoje niebiesko-szare oczy. Znała Joy od prawie 11 czy 12 lat i wiedziała, że teraz znacznie się obwinianie kogo popadnie. Nie myliła się.
  • A Eddie? Jak on mógł? O Fabianie nie wspomnę. Wszyscy- nawet Pat bronią Mary. Czemu?
  • Bo uderzyłaś ją bez ostrzeżenia i nazwałaś ją żmiją. Poza tym próbowałaś zwalić winę na bogu ducha winnego Eddiego. I okłamałaś Patricię. Wystarczy?
  • Wystarczy – westchnęła Mencer.
  • Będziesz mieszkać w Domu Anubisa?
  • Chyba nie. Nie zniosę obecności tego zdrajcy.
  • Chyba muszę już iść. Zaraz po moim przyjeździe mamy wyprowadzić się do Anubisa.
  • Czekaj... - Brunetka złapała ją za ramię
  • Tak?
  • Przepraszam. Za wszystko. Nie wiem czy jeszcze się zobaczymy.
  • Och Joy!
  • Żegnaj Nino.
No i jest Nina. Na samiutkim końcu ale zawsze.






4 komentarze:

Podobało się? Skomentuj, to naprawdę przysyła wenę!