- To podstęp. - stwierdził Eddie wpatrując się w Marę i swoją żonę – Wcześniej to uzgodniłyście!
- Jeżeli tak, to co z tego? - twarz Pat przeszył chytry uśmieszek. - Dawaj.Burknął pod nosem coś obraźliwego pod adresem żony i wręczył jej dziesięciodolarówkę.
- Gdzie Jerome?
- A skąd mam wiedzieć? Nie jestem jego niańką.Sweet powoli podniósł się z krzesła i wyszedł z pomieszczenia kierując się w stronę strychu. Jeszcze przez jakiś czas słyszał rozmowę Patrici i Mary o niańce dla maleństwa. Na górze zastał już bliźniaki najwyraźniej w nastroju głupawki. Eric paradował w sztucznym nosie i wąsach, a na widok ojca wyszczerzył zęby i naciągnął na głowę koc. Natomiast jego siostra bliźniaczka wkładała właśnie sukienkę w kolorach ziemi, w której Eddie rozpoznał kreację Mary. Lisa wzięła przykład z brata i truchtem dobiegła do szafy i zaczęła mocować się z zatrzaskiem. Edison westchnął i podążył za nią, na co jego córka wydała z siebie serię dźwięków różnego typu i zmieniła kurs. Teraz celem był koc Erica. Przyglądając się walce Eddie postanowił rozsądzić spór i zagarnąć koc Jednym sprawnym ruchem pozbawił dzieci „zabawki” i odłożył na kanapę starając się nie patrzeć na obrażone bliźniaki, które schodziły na dół. Ciągle w przebraniach Z błogą miną rozciągnął się na kanapie przykrywając się kocem. Teraz tylko relaks....
- Obiad!Westchnął głośno i zszedł na dół. Usiadł za stołem oczekując, że dadzą mu spokój. Ale gdzie tam! Nina próbowała odebrać Lisie jej sukienkę. Po drugiej stronie stołu Fabian rozmawiał ze znudzoną Amber o jego pracy Historyka Sztuki. Na kanapie Jerome uporczywie próbował poczuć choćby jedno kopnięcie Jessego, a Mara razem z nim. Alfie stał przy Trudy i podpatrywał menu na obiad. Trixie rozmawiała przez telefon z K.T, a potem wzięła się za narzekanie „Jakie drogie są te rozmowy między krajowe” Dom Anubisa powinien nazywać się Domem Hałasu.
- A może obejrzymy wieczorem horror?
- T.A.K. Pytasz już o to trzeci raz.
- Serio? - Zdziwił się Clarke. - Nie wiedziałem. A jaki?
- Drugi raz. Koszmar z Ulicy Wiązów.
- Nienawidzę go. - burknęła Amber.
- Spokojnie, bursztynku*. To tylko fim.
- Jerome ma chyba ma amnezję. Skojarzenia?
- Och, weź – żachnął się Fabian. - A wiecie kiedy to było? Pat?
- Jedenaście lat te... - zacięła się i zamrugała oczami. Jeżeli poznała Eddiego jedenaście lat temu to znaczy też, że... - O kurde! Eddie na stronę!
- Czego żądasz żoneczko słodka jak miód i mięciutka jak poduszka? - spytał zamykając za sobą drzwi kuchni.
- Chodzi o to że... JAK MNIE NAZWAŁEŚ?
- A nic.
- JAK?!
- Nic.
- Dobrze spróbuję ci uwierzyć - wzięła głęboki wdech - Za trzy dni piąte urodziny bliźniaków jakieś pomysły? - wypaliła.
- W mordę! Zapomniałem! Ty też?
- Detektyw się znalazł... Idę. - stwierdziła już wchodząc do pokojuPatrzył za nią i próbował coś wykombinować. Schody zatrzeszczały pod ciężarem 28-letniego dyrektora, gdy ten na nich usiadł. Siedział tak jeszcze chwilę aż wreszcie coś przykuło jego uwagę
- Czekaj! Wiem!…
- To kto będzie? - spytała Mara podnosząc pudło z dekoracjami na imprezę urodzinową.
- My, Poppy z Seamusem... - Clarke skrzywił się na dźwięk jego imienia – Willow ( Pat walnęła głową o stół ). To chyba wszystko. Ma być skromne przyjęcie, a chcemy wam oszczędzić katuszy słuchania bandy rozwrzeszczanych pięciolatków. Katniss mogłaby tego nie znieść, prawda kochanie?
- Prawda. - potwierdziła Nina wpatrując się w Fabiana z uwielbieniem.Po chwili rzuciła się, by ucałować męża, ale nieszczęście chciało, że w tym samym czasie przechodziła pani Clarke wraz ze swoim pakunkiem. Rozległ się huk i wielkie pudło pełne serpentyn i balonów wypadło Marze z rąk. I wszystko poleciało na Alfiego, który nikomu nie wadząc rysował napis „ 5 lat Lisy i Erica „ na kartonie.
- EEJJJJJ!!! - wrzasnął poszkodowany wygrzebując się z gąszczu papierowych wstążek.
- Ja, ja nie... - Nina nie dokończyła, bo wiązka serpentyn wylądowała w jej miodowych włosach tworząc niezwykle ciekawą kompozycję a'la potwór z Loch Ness.
- W moją kobietę?! A MASZ!Po tych słowach Fabiana rozpętała się prawdziwa bitwa na serpentyny, balony i bóg wie co jeszcze innego. Siły były wyrównane, jednak co ciekawe nie było żadnego podziału na grupy, więc wszyscy naparzali się ze wszystkimi Całemu zdarzeniu przypatrywała się mała Kat z nosidełka, oraz jeszcze ktoś stojący w drzwiach. „ Ktoś ” poprawił fryzurę, jakby obawiając się, że dostanie salwę serpentyn we włosy. W ciszy obserwował całe zajście starając się wypatrzeć jedną osobę...
- Jerome!
- Poppy?
Wreszcie jest! I autorka i rozdział!
Dziękuję wszystkim komentującym za motywację! Dostałam aż 3
nominacje! Dwie od Pat, ale liczę to jako jedną. Peddie będzie w
następnym rozdziale, bo jak pewnie zauważycie tutaj skupiłam się
na bliźniakach. Po prostu wielki powrót. Ale uprzedzam rozdział
troszeczkę wymuszony...
Powolutku, powolutku zastanawiam się, czy nie potrzebna mi pomoc. Ciekawe kto byłby chętny... Z akcentem na powolutku!
*Amber to po polsku
bursztyn.
Fajny :)
OdpowiedzUsuńSuuper ;)
OdpowiedzUsuńSuper
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowy 16 Odcinek Cz. 1 pt "Nie płacz."
OdpowiedzUsuńhttp://fabinastoriesby-patrycja.blogspot.com/2013/10/stracone-marzenia-odcinek-16-cz1-nie.html
ZAPRASZAM ----------> http://everything-anything-all.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń