trwa inicjalizacja, prosze czekac...

poniedziałek, 2 września 2013

Rozdział 8

    Wreszcie jest! I autorka i rozdział! Dziękuję wszystkim komentującym za motywację! Dostałam aż 3 nominacje! Dwie od Pat, ale liczę to jako jedną. Peddie będzie w następnym rozdziale, bo jak pewnie zauważycie tutaj skupiłam się na bliźniakach. Po prostu wielki powrót. Ale uprzedzam rozdział troszeczkę wymuszony...
  • To podstęp. - stwierdził Eddie wpatrując się w Marę i swoją żonę – Wcześniej to uzgodniłyście!
  • Jeżeli tak, to co z tego? - twarz Pat przeszył chytry uśmieszek. - Dawaj.
    Burknął pod nosem coś obraźliwego pod adresem żony i wręczył jej dziesięciodolarówkę.
  • Gdzie Jerome?
  • A skąd mam wiedzieć? Nie jestem jego niańką.
    Sweet powoli podniósł się z krzesła i wyszedł z pomieszczenia kierując się w stronę strychu. Jeszcze przez jakiś czas słyszał rozmowę Patrici i Mary o niańce dla maleństwa. Na górze zastał już bliźniaki najwyraźniej w nastroju głupawki. Eric paradował w sztucznym nosie i wąsach, a na widok ojca wyszczerzył zęby i naciągnął na głowę koc. Natomiast jego siostra bliźniaczka wkładała właśnie sukienkę w kolorach ziemi, w której Eddie rozpoznał kreację Mary. Lisa wzięła przykład z brata i truchtem dobiegła do szafy i zaczęła mocować się z zatrzaskiem. Edison westchnął i podążył za nią, na co jego córka wydała z siebie serię dźwięków różnego typu i zmieniła kurs. Teraz celem był koc Erica. Przyglądając się walce Eddie postanowił rozsądzić spór i zagarnąć koc Jednym sprawnym ruchem pozbawił dzieci „zabawki” i odłożył na kanapę starając się nie patrzeć na obrażone bliźniaki, które schodziły na dół. Ciągle w przebraniach Z błogą miną rozciągnął się na kanapie przykrywając się kocem. Teraz tylko relaks.
    ...
  • Obiad!
    Westchnął głośno i zszedł na dół. Usiadł za stołem oczekując, że dadzą mu spokój. Ale gdzie tam! Nina próbowała odebrać Lisie jej sukienkę. Po drugiej stronie stołu Fabian rozmawiał ze znudzoną Amber o jego pracy Historyka Sztuki. Na kanapie Jerome uporczywie próbował poczuć choćby jedno kopnięcie Jessego, a Mara razem z nim. Alfie stał przy Trudy i podpatrywał menu na obiad. Trixie rozmawiała przez telefon z K.T, a potem wzięła się za narzekanie „Jakie drogie są te rozmowy między krajowe” Dom Anubisa powinien nazywać się Domem Hałasu.
  • A może obejrzymy wieczorem horror?
  • T.A.K. Pytasz już o to trzeci raz.
  • Serio? - Zdziwił się Clarke. - Nie wiedziałem. A jaki?
  • Drugi raz. Koszmar z Ulicy Wiązów.
  • Nienawidzę go. - burknęła Amber.
  • Spokojnie, bursztynku*. To tylko fim.
  • Jerome ma chyba ma amnezję. Skojarzenia?
  • Och, weź – żachnął się Fabian. - A wiecie kiedy to było? Pat?
  • Jedenaście lat te... - zacięła się i zamrugała oczami. Jeżeli poznała Eddiego jedenaście lat temu to znaczy też, że... - O kurde! Eddie na stronę!
  • Czego żądasz żoneczko słodka jak miód i mięciutka jak poduszka? - spytał zamykając za sobą drzwi kuchni.
  • Chodzi o to że... JAK MNIE NAZWAŁEŚ?
  • A nic.
  • JAK?!
  • Nic.
  • Dobrze spróbuję ci uwierzyć - wzięła głęboki wdech - Za trzy dni piąte urodziny bliźniaków jakieś pomysły? - wypaliła.
  • W mordę! Zapomniałem! Ty też?
  • Detektyw się znalazł... Idę. - stwierdziła już wchodząc do pokoju
    Patrzył za nią i próbował coś wykombinować. Schody zatrzeszczały pod ciężarem 28-letniego dyrektora, gdy ten na nich usiadł. Siedział tak jeszcze chwilę aż wreszcie coś przykuło jego uwagę
  • Czekaj! Wiem!
  • To kto będzie? - spytała Mara podnosząc pudło z dekoracjami na imprezę urodzinową.
  • My, Poppy z Seamusem... - Clarke skrzywił się na dźwięk jego imienia – Willow ( Pat walnęła głową o stół ). To chyba wszystko. Ma być skromne przyjęcie, a chcemy wam oszczędzić katuszy słuchania bandy rozwrzeszczanych pięciolatków. Katniss mogłaby tego nie znieść, prawda kochanie?
  • Prawda. - potwierdziła Nina wpatrując się w Fabiana z uwielbieniem.
    Po chwili rzuciła się, by ucałować męża, ale nieszczęście chciało, że w tym samym czasie przechodziła pani Clarke wraz ze swoim pakunkiem. Rozległ się huk i wielkie pudło pełne serpentyn i balonów wypadło Marze z rąk. I wszystko poleciało na Alfiego, który nikomu nie wadząc rysował napis „ 5 lat Lisy i Erica „ na kartonie.
  • EEJJJJJ!!! - wrzasnął poszkodowany wygrzebując się z gąszczu papierowych wstążek.
  • Ja, ja nie... - Nina nie dokończyła, bo wiązka serpentyn wylądowała w jej miodowych włosach tworząc niezwykle ciekawą kompozycję a'la potwór z Loch Ness.
  • W moją kobietę?! A MASZ!
    Po tych słowach Fabiana rozpętała się prawdziwa bitwa na serpentyny, balony i bóg wie co jeszcze innego. Siły były wyrównane, jednak co ciekawe nie było żadnego podziału na grupy, więc wszyscy naparzali się ze wszystkimi Całemu zdarzeniu przypatrywała się mała Kat z nosidełka, oraz jeszcze ktoś stojący w drzwiach. „ Ktoś ” poprawił fryzurę, jakby obawiając się, że dostanie salwę serpentyn we włosy. W ciszy obserwował całe zajście starając się wypatrzeć jedną osobę...
  • Jerome!
  • Poppy?



Powolutku, powolutku zastanawiam się, czy nie potrzebna mi pomoc. Ciekawe kto byłby chętny... Z akcentem na powolutku!


    *Amber to po polsku bursztyn.



5 komentarzy:

  1. Zapraszam na nowy 16 Odcinek Cz. 1 pt "Nie płacz."
    http://fabinastoriesby-patrycja.blogspot.com/2013/10/stracone-marzenia-odcinek-16-cz1-nie.html

    OdpowiedzUsuń
  2. ZAPRASZAM ----------> http://everything-anything-all.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Podobało się? Skomentuj, to naprawdę przysyła wenę!